środa, 22 sierpnia 2018

Aneta Jadowska – Trup na plaży i inne sekrety rodzinne


Nie od razu zdecydowałam się przeczytać „Trupa”. Potrzebowałam kilku podejść do półki w bibliotece. Nie przekonywał mnie tytuł „Trup na plaży i inne sekrety rodzinne”. Nie zrobiła na mnie wrażenia okładka. Ani nie kupowała mnie swoim nazwiskiem autorka - Aneta Jadowska, o której wiedziałam tylko tyle, że jest pisarką fantasy, a tej tematyki raczej się nie tykam. W końcu coś mnie naszło i dałam jej szansę. I to był mój strzał w dziesiątkę. Przeczytałam ją na jednym wdechu, bez przerywników i wymówek. Sięgałam po nią między przyjściem z pracy, a robię obiadu i przed pójściem spać. I było warto!

Jak wspomniałam, Jadowska para się raczej książkami o tematyce fantastycznej np. Szamańskie Tango, Diabelski Młyn albo Akuszer Bogów, dlatego byłam mile zaskoczona tym „niekryminałem”. Tytuł wskazywałby właśnie na kryminał, tak też została książka sklasyfikowana, ale im bliżej ostatniej strony, tym bardziej czytelnik przekonuje się, że nie trup, a sekrety rodzinne są tu właściwym wątkiem.


 Główną bohaterką jest Magda Garstka, po śmierci rodziców wychowywana przez ciotkę w Łodzi, która wraca „na próbę” do rodzinnej Ustki, gdzie mieszka jej babcia i reszta Garstek. Pewnego ranka znajduje na plaży zwłoki mężczyzny i zaczyna się jej „detektywistyczna” przygoda. Wujek policjant i kuzynka, na swój sposób pomagają jej rozwikłać sprawę nieszczęśnika z plaży. Jednocześnie Magda przekonuje się czy chce zostać w Ustce z babcią, czy wrócić do Łodzi w której spędziła ostatnie lata. 

Niezbyt przewrotna akacja, pisana z humorem, przeplatana ze społecznymi problemami. Autorka zastosowała zgrabne przejście z tematu ważkiego, w temat tabu, który w życiu również dotyka wiele rodzin, a o którym się nie mówi, a nawet czasem można pomyśleć, że ignoruje. 

„Przed pierwszą kawą nie mogłam uchodzić za najbystrzejszą dziewczynę w okolicy. Czasami potrzebowałam nawet dwóch, zanim byłam w stanie przypomnieć sobie swój pesel przy przeliterować swoje imiona i nazwisko.”
 „Honor zawodu, który do niedawna sama uprawiałam, doznał udaru i być może nigdy już do siebie nie dojdzie.”
  Bohaterka chodzi rano posiedzieć nad Bałtykiem, upaja się widokiem wzburzonej wody, bryzą i szumem fal. Podczas czytania książki, zdałam sobie sprawę , że mimo iż mieszkam nad morzem ( dla czepialskich to właściwie Zatoką Gdańską) moje obcowanie z nim ograniczam do minimum, zupełnie nieświadomie. Wizyty na plaży w ciągu roku mogę zliczyć na palcach obu rąk. Właściwie zawsze latem i tylko dlatego, że chcą jechać tam goście, którzy przyjeżdżają do Gdańska z innych miast Polski.
Dzięki tej książce postanowiłam sobie, że jesienią, zimą i wiosną również będę korzystać z uroków nadmorskiej miejscowości. Skoro mam takie możliwości to moje spacery skieruję nad morze, na plażę i molo. Wezmę gruby koc, ciepły szalik i rękawiczki, przysiądę i będę napawać się tym co daje mieszkanie na północy naszego kraju.

Jeśli ktoś spodziewa się kryminału „z krwi i kości” to niech sięgnie po coś innego. Polecam zaś dla młodych czytelników i tych którzy mają ochotę na miłą powieść obyczajową z nutką kryminału. Zdecydowałam się na tą książkę w odpowiednim momencie mojego czytelniczego roku więc było tak jak chciałam - lekko, szybko i przyjemnie.


www.czytampierwszy.pl strona dla tych którzy chcą czytać książki jako pierwsi 
i dzielić się swoją opinią.

czwartek, 16 sierpnia 2018

Anna Gruszczyńska - Super Laska - Skończ z dietetyczną recydywą


 Super Laska - Skończ z dietetyczną recydywą to książka dla mnie! Początkowo myślałam, że jest zupełnie odwrotnie. Zdałam sobie sprawę, że nie potrafię jeść. Ale nie w tym sensie, że nie wiem jak posługiwać się łyżką, nożem i widelcem. Jem nieodpowiedzialnie, impulsywnie, popadam w skrajności. Potrafię kilka dni trzymać się „diety”, a w weekend jak podwinie mi się noga, zjem ciastko, jedno - drugie – całą paczkę. I koniec postanowienia. Wszystko albo nic. I tak w kółko.


Anna Gruszczyńska w tej książce nie odkryła Ameryki, nie przedstawia treści tajemnych. Nie mówi też, że wszystkie jesteśmy piękne i nic nie musimy robić. Autorka skupia się na odchudzaniu,
ale poprzez zmiany w myśleniu, racjonalnym odżywianiu, akceptację swojego ciała i szacunek
do samej siebie. Bo bycie super laską to nie dążenie i osiągniecie rozmiaru XS.

„Czy szczupłe osoby faktycznie przejmują się każdym posiłkiem ? Jak radzili sobie ludzie przed odkryciem kalorii, suplementów czy nawet zegarów ?”

Książka jest bardzo fajnie wydana, estetyczna, zachęcająca do sięgnięcia po nią. Zawiera fantastyczne grafiki, ilustracje, tabelki do uzupełnienia, przepisy i miejsca na własne notatki. Dużo właściwej treści i interakcji z czytelnikiem. Motywację można czerpać garściami. 

 
 


Być może nie każdy kto sięgnie po tę książkę będzie do niej przekonany. I nie każdy po jej przeczytaniu zmieni coś w swoim życiu. Przy pierwszych kilku zdaniach poczułam się dziwnie (było lekko infantylnie), ale przyznaję, że na kolejnych stronach wciągnęła mnie. I pouczyła. Skarciła. Zmotywowała. Jednocześnie nie zrewolucjonizowała, bo nie muszę się znacznie ograniczać. Wystarczy, że zmienię kilka swoich przyzwyczajeń, będę się bardziej pilnować i będę mądrzejsza.

"Być może walczyłaś ze swoim ciałem przez wiele lat, a teraz w końcu zrozumiałaś,
że nie ma takiej potrzeby. Wcale nie musisz głodować, katować się na siłowni i robić tysiąca innych rzeczy, na które zupełnie nie masz ochoty. Możesz jeść normalnie
i zrzucać zbędne kilogramy."

 
 
Polecam Super Laskę każdemu kto wciąż decyduje się na mordercze diety, zakazy i nakazy. Skończcie z dietetyczną recydywą!!


Książkę przeczytałam dzięki www.czytampierwszy.pl .
 

Zgadnij Kto - Chris McGeorge

"W wieku jedenastu lat Morgan Sheppard rozwiązuje zagadkę niespodziewanej śmierci swojego nauczyciela matematyki. Mimo że wyglądała...

Czytam i recenzuję na CzytamPierwszy.pl