Nie od razu zdecydowałam się
przeczytać „Trupa”. Potrzebowałam kilku podejść do półki w bibliotece. Nie
przekonywał mnie tytuł „Trup na plaży i
inne sekrety rodzinne”. Nie zrobiła na mnie wrażenia okładka. Ani nie
kupowała mnie swoim nazwiskiem autorka - Aneta Jadowska, o której wiedziałam
tylko tyle, że jest pisarką fantasy, a tej tematyki raczej się nie tykam. W
końcu coś mnie naszło i dałam jej szansę. I to był mój strzał w dziesiątkę.
Przeczytałam ją na jednym wdechu, bez przerywników i wymówek. Sięgałam po nią
między przyjściem z pracy, a robię obiadu i przed pójściem spać. I było warto!
Jak wspomniałam, Jadowska para
się raczej książkami o tematyce fantastycznej np. Szamańskie Tango, Diabelski Młyn albo Akuszer Bogów, dlatego byłam mile zaskoczona tym „niekryminałem”.
Tytuł wskazywałby właśnie na kryminał, tak też została książka sklasyfikowana,
ale im bliżej ostatniej strony, tym bardziej czytelnik przekonuje się, że nie
trup, a sekrety rodzinne są tu właściwym wątkiem.
Główną bohaterką jest Magda
Garstka, po śmierci rodziców wychowywana przez ciotkę w Łodzi, która wraca „na
próbę” do rodzinnej Ustki, gdzie mieszka jej babcia i reszta Garstek. Pewnego
ranka znajduje na plaży zwłoki mężczyzny i zaczyna się jej „detektywistyczna”
przygoda. Wujek policjant i kuzynka, na swój sposób pomagają jej rozwikłać
sprawę nieszczęśnika z plaży. Jednocześnie Magda przekonuje się czy chce zostać
w Ustce z babcią, czy wrócić do Łodzi w której spędziła ostatnie lata.
Niezbyt przewrotna akacja, pisana
z humorem, przeplatana ze społecznymi problemami. Autorka zastosowała zgrabne
przejście z tematu ważkiego, w temat tabu, który w życiu również dotyka wiele
rodzin, a o którym się nie mówi, a nawet czasem można pomyśleć, że ignoruje.
„Przed pierwszą kawą nie mogłam uchodzić za najbystrzejszą dziewczynę w okolicy. Czasami potrzebowałam nawet dwóch, zanim byłam w stanie przypomnieć sobie swój pesel przy przeliterować swoje imiona i nazwisko.”
„Honor zawodu, który do niedawna sama uprawiałam, doznał udaru i być może nigdy już do siebie nie dojdzie.”
Bohaterka chodzi rano posiedzieć
nad Bałtykiem, upaja się widokiem wzburzonej wody, bryzą i szumem fal. Podczas
czytania książki, zdałam sobie sprawę , że mimo iż mieszkam nad morzem ( dla
czepialskich to właściwie Zatoką Gdańską) moje obcowanie z nim ograniczam do
minimum, zupełnie nieświadomie. Wizyty na plaży w ciągu roku mogę zliczyć na
palcach obu rąk. Właściwie zawsze latem i tylko dlatego, że chcą jechać tam goście,
którzy przyjeżdżają do Gdańska z innych miast Polski.
Dzięki tej książce postanowiłam
sobie, że jesienią, zimą i wiosną również będę korzystać z uroków nadmorskiej
miejscowości. Skoro mam takie możliwości to moje spacery skieruję nad morze, na
plażę i molo. Wezmę gruby koc, ciepły szalik i rękawiczki, przysiądę i będę
napawać się tym co daje mieszkanie na północy naszego kraju.
Jeśli ktoś spodziewa się
kryminału „z krwi i kości” to niech sięgnie po coś innego. Polecam zaś dla
młodych czytelników i tych którzy mają ochotę na miłą powieść obyczajową z
nutką kryminału. Zdecydowałam się na tą książkę w odpowiednim momencie mojego
czytelniczego roku więc było tak jak chciałam - lekko, szybko i przyjemnie.
www.czytampierwszy.pl strona dla
tych którzy chcą czytać książki jako pierwsi
i dzielić się swoją opinią.